Spadek Formy

Witam!

Trochę mnie nie było. 
Przez ostatni miesiąc dużo się działo i z tego powodu trochę mi brakowało czasu na rozwój osobisty, tym samym na pisanie postów. 
Kosztem swojego rozwoju udało mi się bardzo poprawić stosunki z moją rodziną, z czego się ogromnie cieszę, gdyż było to moim marzeniem wypisywanym w metodzie 21dni. 
Jeden z celów osiągnięty! 

Jeśli ktoś tej metody nie zna, to już piszę o co w niej chodzi :).
Otóż ćwiczenie polega na tym, że wypisujesz minimum 10 rzeczy, celów lub marzeń jakie chcesz osiągnąć/ zdobyć.
Następnie przepisujesz tą listę przez 21 dni.
Cele powinny być napisane w czasie dokonanym, czyli: Ja zarabiam 10 000 zł. Ja ważę ...kg. Ja mam wspaniałych przyjaciół. Jestem zdrowa itp.  

Polecam tą metodę, bo wiem od wielu osób, że działa. Zresztą sama się o tym przekonałam.

woda, krople, deszcz, trawa
Fotografia: Michał Michalski


Nie było mnie też, bo miałam najnormalniej w świecie "spadek formy". 
Nie miałam czasu na czytanie książek i rozwijanie się w kierunku prawa przyciągania, a gdy już usiadłam nad książką, z chęcią przeczytania czegoś motywującego, nic nie wchodziło mi do głowy. Jakbym się wypaliła i przepełniła wiedzą. 
Chodziłam jakaś smutna, podenerwowana i nie chciało mi się rozmyślać nad swoim życiem. 
Nie wiedziałam czego chce, a to co było jakoś nie dawało mi radości.
Nie chciało mi się wizualizować, ani uśmiechać. 
Byłam lekko samolubna i poirytowana, gdy ktoś mnie o coś prosił. 
Gdyby porównać tą Dominikę jeszcze sprzed miesiąca a tą jaką byłam przez ostatnie 3 tygodnie, to były to całkowicie dwie różne osoby. 
Tamta radosna, chętna do pomocy, z entuzjazmem podchodziła do każdego dnia. Ta druga natomiast była jej całkowitym przeciwieństwem: ponura, bez życia i lekko poirytowana dosłownie wszystkim. 

Skąd się bierze taka chęć bycia złym i nieszczęśliwym? Jakbym czuła potrzebę bycia takim szarym człowiekiem, który żyje z nurtem sytuacji, które go spotykają. Spotyka mnie coś miłego - czuję lekkie szczęście... Spotyka mnie przykra sytuacja - wybucham gniewem i poirytowaniem. 
O co do cholery chodzi?

Przecież wiem, że będąc taka, nic dobrego nie przyciągnę. 
Wiem, że gdy wstanę ze złym humorem spieprzę sobie cały dzień.
Wiem, że gdy będę dla kogoś niemiła, wróci to do mnie jak bumerang. Lecz gdy tylko zostaje zaproszona do kłótni, to zamiast zachować się jak odpowiedzialny człowiek i powiedzieć "o nie, nie, nie chcę zepsuć sobie dnia", chwytam przynętę i daje się wciągnąć w bezsensowną dyskusje. 
Czyżbym straciła kontakt z rzeczywistością? 

Nie widzę tego co mam, za to jestem myślami z rzeczami które chcę. Jednak gdy już je dostaje, tylko przez chwilę czuję entuzjazm, a za chwilę znów wymyślam sobie kolejny cel. 

Zapominam, że właśnie osiągnęłam to czego chciałam i skupiam się znów na tym czego nie mam? Zaplątałam się w błędnym kole. 
Żyję w przyszłości, a teraźniejszość mnie irytuje, bo nie jest przyszłością - ironia. 

Nie wiem dlaczego potrzebuję takiego "wegetowania" w sensie - braku rozwoju. Jednak zauważyłam u siebie taki cykliczny spadek formy, dlatego też wiem, że to cofnięcie się z poziomu jaki osiągnęłam, jest tylko rozpędem przed kolejnym skokiem. 

Dlatego rozpędzam się i wskoczę znów do życia przepełnionego entuzjazmem i radością, a kontrast jaki widzę teraz jest kolejną lekcją i sposobem na przypominanie sobie, że tylko JA tworze swoje szczęście.

Otóż przez 3 tygodnie, kiedy towarzyszył mi zdecydowanie gorszy humor niż zwykle, nie wydarzyło się nic co by popsuło moją jakość życia. Nic nie straciłam, natomiast dużo zyskałam, a nie potrafiłam się tym cieszyć. Widzę w ten sposób jak ogromny wypływ na moje życie, ma moje nastawnie. 
CDN…

Życzę szczęśliwego dnia!
Dominika

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sposoby na pozbywanie się blokad

Recall Healing/ Totalna Biologia

Egzamin z prawem przyciągania